niedziela, 3 czerwca 2018

Sól piach i krzaki.


  Wyjazd do Uzbekistanu rozpoczynamy od zobaczenia mocno nieciekawego etapu rozwoju ludzkiej cywilizacji. Z całą pewnością można nazwać to, nie tylko tragedią ekologiczną,  ale i setek tysięcy a nawet milionów ludzi. Chyba mało kto nie słyszał o morzu lub też jeziorze Aralskim zasilanym przez rzekę Syr-Darię i Amu-Darię oraz o tym, jak na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat prawie zniknęło z powierzchni globu więc nie będę się rozpisywał w tym temacie. Przed zachodem słońca docieramy do niegdyś kilkudziesięciotysięcznego miasteczka Mujnak nad już byłym brzegiem morza Aralskiego leżącego w zachodniej części Uzbekistanu. Morza bo niegdyś było to ogromny akwen, a zamieszkujący ten region Karakałpakowie nadal z łzą w oku opowiadają jak to było widzieć po horyzont życiodajną wodę zamiast obecnych pustych przestrzeni, na których wiatry wzmagają tak silne burze solno-pyłowe, że odczuwają je nawet oddalone o kilkaset kilometrów duże miasta.
 W dużym uproszczeniu jest pierwszy czerwca, dzień dziecka nawet w tak biednej społeczności odbywa się nadal, biednej bo widać to na każdym kroku, ale pomimo tego da się zauważyć że jest wokół czysto. Nie ma zwałów śmieci, a w związku z tym że w oddalonej o kilkanaście km miejscowości światowi potentaci wydobywają gaz ziemny, tu również życie toczy się do przodu. W miasteczku solidnie remontowana jest nawierzchnia drogi, są dwa hostele w których można nie tylko odpocząć i przenocować ale i się posilić. Z opowiadań miejscowych wynika że obecnie Mujnak zamieszkuje ok 10 tyś ludności, to kilkadziesiąt tysięcy mniej niż w okresie rozkwitu rybołówstwa związanego z w/w jeziorem które dawało pracę.  W drodze do cmentarzyska statków, które niegdyś było brzegiem, poznajemy Ahmeda miejscowego nauczyciela muzyki w lokalnej szkole. Ahmed naucza gry na akordeonie a jego motocykl Ural, którym nas podwozi jest chyba najbardziej sprawnym motocyklem w miejscowości. Wspólną przejażdżkę kończymy tuż przy pomniku miasta  na wzgórzu, dziękujemy i rozstajemy się. Z owego wzgórza rozciąga się chyba obraz najbardziej niechlubnej działalności ludzkiej. Owszem, ktoś kiedyś chciał stworzyć ogromne uprawy bawełny, która potrzebuje mnóstwo wody tylko że nikt chyba nie przewidział skutków jakie może wywołać utrata tak ogromnego zbiornika wodnego. Poniżej w/w wzgórza leżą zardzewiałe wraki statków, które stanowią „atrakcję” turystyczną dla tych którzy tu docierają a my jesteśmy jednymi z nich. To trzeba zobaczyć i poczuć bo nie da się tego opisać, tylko Sól piach i krzaki.













3 komentarze:

  1. że ty brat wypić możesz to ja wiedziałam, ale żeby cale morze a raczej jezioro osuszyć to już chyba lekka przesada... :) hmm... wody ni ma a lokalne ssaki dorodne porosły ;) miłej szwendaczki życzę... pozdrawiam B.

    OdpowiedzUsuń
  2. Apokaliptyczny klimat niczym z planu filmowego kolejnej części Mad Max.

    OdpowiedzUsuń