Odcinek do pokonania, zaledwie 286km, czas przewidywany 6h,
czyli względnie szybko jak na ten kraj, ale żeby nie było tak łatwo, zawsze
musi się coś „popsuć”… ;)
W związku z tym ze na postój busów jest ok 4km przez miasto,
zamówiłem taksówkę wczoraj wieczorem, taką która współpracuje z hostelem gdzie się
zatrzymałem na dwie pierwsze noce. Rankiem taksówka pojawia się o czasie ale
niestety na dzień dobry nie może odpalić. Kierowca coś tłumaczy że problemy z
paliwem po czym wybiera kanisterek 5l z bagażnika i biegiem udaje
się w sobie tylko znanym kierunku… pełna konsternacja, ale że plany często
ulegają zmianom więc zostawiłem sobie drobny zapas by nie dostać popularnego
nerwa. Finalnie kierowca przynosi paliwo i leci na złamanie karku przez miasto,
w związku z czym tłumaczę by się tak nie denerwował, na co On twierdzi, że
problem nie ze mną tylko z dowiezieniem córki na czas do szkoły. Tak... niby
Malgasowie się nie spieszą.
Finalnie zajmuję miejsce w kilkunastoosobowym busie przy
oknie i w drogę. Opuszczenie Tany, istna katorga, ale to nic bo za miastem
widoki zapierają dech , zielone wzgórza i góry, ale aby znowu nie było tak
pięknie po ok 150km w terenie absolutnie górzystym zaczyna się korek na kilkanaście
kilometrów, sznur ciągników siodłowych. Oczywiście jezdnia tylko na dwa auta
poruszające się w przeciwnym kierunku, ale co tam, osobówki jadą lewym pasem bo
nic nie nadjeżdża z na przeciwka. Tylko czemu skoro któryś już kilometr stoją
owe ciężarówki. Wyjaśnienie banalnie proste ok 10km dalej, w poprzek górskiej
drogi leży jedna z ciężarówek blokując całkowicie jedyną drogę asfaltowa w tej części kraju… co
robić, brać plecak i iść do przodu czy czekać może dzień lub dwa bo to całkiem
tu normalne. Po ok trzech godzinach, "Lokalsi" doszli do wniosku aby
zepchnąć blokujący pojazd. Radość dziesiątek
ludzi nie do opisania a jakie widowisko :D
Finalnie Toamasina osiągnięta po prawie 11 godzinach. Uff, a
podobno miał być to jeden z najlżejszych odcinków…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz