wtorek, 23 stycznia 2018

Od świtu do zmierzchu.

 

  Odcinek do pokonania, zaledwie 286km, czas przewidywany 6h, czyli względnie szybko jak na ten kraj, ale żeby nie było tak łatwo, zawsze musi się coś „popsuć”…  ;)
W związku z tym ze na postój busów jest ok 4km przez miasto, zamówiłem taksówkę wczoraj wieczorem, taką  która współpracuje z hostelem gdzie się zatrzymałem na dwie pierwsze noce. Rankiem taksówka pojawia się o czasie ale niestety na dzień dobry nie może odpalić. Kierowca coś tłumaczy że problemy z paliwem po czym wybiera kanisterek 5l z bagażnika i biegiem udaje się w sobie tylko znanym kierunku… pełna konsternacja, ale że plany często ulegają zmianom więc zostawiłem sobie drobny zapas by nie dostać popularnego nerwa. Finalnie kierowca przynosi paliwo i leci na złamanie karku przez miasto, w związku z czym tłumaczę by się tak nie denerwował, na co On twierdzi, że problem nie ze mną tylko z dowiezieniem córki na czas do szkoły. Tak... niby Malgasowie się nie spieszą.
Finalnie zajmuję miejsce w kilkunastoosobowym busie przy oknie i w drogę. Opuszczenie Tany, istna katorga, ale to nic bo za miastem widoki zapierają dech , zielone wzgórza i góry, ale aby znowu nie było tak pięknie po ok 150km w terenie absolutnie górzystym zaczyna się korek na kilkanaście kilometrów, sznur ciągników siodłowych. Oczywiście jezdnia tylko na dwa auta poruszające się w przeciwnym kierunku, ale co tam, osobówki jadą lewym pasem bo nic nie nadjeżdża z na przeciwka. Tylko czemu skoro któryś już kilometr stoją owe ciężarówki. Wyjaśnienie banalnie proste ok 10km dalej, w poprzek górskiej drogi leży jedna z ciężarówek blokując całkowicie  jedyną drogę asfaltowa w tej części kraju… co robić, brać plecak i iść do przodu czy czekać może dzień lub dwa bo to całkiem tu normalne. Po ok trzech godzinach, "Lokalsi" doszli do wniosku aby zepchnąć blokujący pojazd.  Radość dziesiątek ludzi nie do opisania a jakie widowisko :D
Finalnie Toamasina osiągnięta po prawie 11 godzinach. Uff, a podobno miał być to jeden z najlżejszych odcinków…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz