Pierwszą myślą wczorajszego wieczoru było aby jak
najszybciej opuścić to miasto, takie pierwsze wrażenie jakkolwiek gdy
ochłonąłem po podróży doszedłem do jednego, bardzo prostego wniosku. Co może
sprawić, że z czasem zamieszka tu prawie milion ludzi a miasto będzie się
rozbudowywało nadal? Do dzieła, zostaję dzień dłużej, aparat w rękę woda do
plecaka i ruszam w miasto, nie to nowoczesne świecące stalą i szkłem tylko to
od którego wszystko tu się zaczynało,
czas zobaczyć wąskie i nie tylko portowe uliczki Port Elizabeth. Mały ruch w tej części miasta bo i turystów
tu prawie nie ma, tym lepiej dla mnie bo nie ma straganów z pamiątkami made in
China. Stragany z wszystkim są nie wiele dalej w centralnej części miasta, tu
można kupić koraliki, ręcznie wykonywane pamiątki typu obrazki, zwierzęta z koralików i drutu ( żyrafa )
chusty, płyty CD itp itd. Gwar, zgiełk i ruch zlewają się z fasadami wysokich
budynków, lokalny koloryt pełną gębą. Co
spotkałem jeszcze? Przypadkiem trafiłem na co miesięczne targi smaków w starej
hali, pyszności. Młodych ludzi, którzy przyjeżdżają na wybrzeże z głębi lądu ;)
przechadzałem się ulicami, gdzie byłem najwyższy wzrostem no i innego koloru, targowałem
się z taksówkarzem, który myślał że nie znam ich realiów cenowych. Chciał 200
randów, dostał 100
Na koniec kilka rozmów o mojej narodowości z dnia dzisiejszego, wybrałem
najlepsze... jest wisienka na torcie.
1/ - skąd jesteś?
- z Polski.
- moja koleżanka wyszła za Polaka i wyjechała dawno temu do
Polski.
2/ - skąd jesteś?
- z Polski.
- to blisko
Niemiec...
3/ Sprzedawcy koralików ...
- skąd jesteś?
- z Polski.
- siemasz kur...a :) powiedziane łamaną polszczyzną.
He he he he, poznali kilku Polskich marynarzy wcześniej
Ogólnie miasto dostaje ode mnie plusa, warto je odwiedzić!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz