sobota, 2 kwietnia 2016

Port Elizabeth



  Pierwszą myślą wczorajszego wieczoru było aby jak najszybciej opuścić to miasto, takie pierwsze wrażenie jakkolwiek gdy ochłonąłem po podróży doszedłem do jednego, bardzo prostego wniosku. Co może sprawić, że z czasem zamieszka tu prawie milion ludzi a miasto będzie się rozbudowywało nadal? Do dzieła, zostaję dzień dłużej, aparat w rękę woda do plecaka i ruszam w miasto, nie to nowoczesne świecące stalą i szkłem tylko to od którego wszystko tu się zaczynało,  czas zobaczyć wąskie i nie tylko portowe uliczki Port Elizabeth.  Mały ruch w tej części miasta bo i turystów tu prawie nie ma, tym lepiej dla mnie bo nie ma straganów z pamiątkami made in China. Stragany z wszystkim są nie wiele dalej w centralnej części miasta, tu można kupić koraliki, ręcznie wykonywane pamiątki typu obrazki,  zwierzęta z koralików i drutu ( żyrafa ) chusty, płyty CD itp itd. Gwar, zgiełk i ruch zlewają się z fasadami wysokich budynków, lokalny koloryt pełną gębą.  Co spotkałem jeszcze? Przypadkiem trafiłem na co miesięczne targi smaków w starej hali, pyszności. Młodych ludzi, którzy przyjeżdżają na wybrzeże z głębi lądu ;) przechadzałem się ulicami, gdzie byłem najwyższy wzrostem no i innego koloru, targowałem się z taksówkarzem, który myślał że nie znam ich realiów cenowych. Chciał 200 randów, dostał 100
Na koniec kilka rozmów o mojej narodowości z dnia dzisiejszego, wybrałem najlepsze... jest wisienka na torcie.
1/ - skąd jesteś?
- z Polski.
- moja koleżanka wyszła za Polaka i wyjechała dawno temu do Polski.
2/ - skąd jesteś?
- z Polski.
-  to blisko Niemiec...
3/ Sprzedawcy koralików ...
- skąd jesteś?
- z Polski.
- siemasz kur...a  :) powiedziane łamaną polszczyzną.
He he he he, poznali kilku Polskich marynarzy wcześniej
Ogólnie miasto dostaje ode mnie plusa, warto je odwiedzić! 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz