Sądziłem że na Sri Lance istnieje chaos, okazało się inaczej, jednak to co zobaczyłem w drodze z Suezu gdzie wysiadałem ze statku, do Kairu oraz w samym Kairze, przerosło moje oczekiwania albo nieoczekiwania, w dwóch słowach wolna amerykanka, tu nawet nikt nie przemęcza się aby jechać swoja strona, tu każdy jedzie jak się da, oczywiście klakson to podstawa, światła w aucie? jakie światła, to istna choinka z każdej strony niezależnie od strony pojazdu. Sam Kair i otoczenie piramid hmm, tu nawet nie chodzi o przereklamowanie, tu chodzi o przekłamanie, wszechobecny brud, stosy śmieci na ulicach, fruwające worki foliowe, smog gęsty jak mgła, liczne odchody po wolno chodzących koniach, osłach i wielbłądach w centrum prawie 20-milonowego miasta...
Do tego wszystkiego obecne na ulicach wojsko i miejscami czołgi, liczne punkty kontrolne z uzbrojonymi mężczyznami w skórzanych kurtkach, wiadomo, pozostałości po wiośnie ludów w północnej Afryce. Komentarz mój tu jest zbędny, ja zajmuję się pokazywaniem rzeczywistości a piramidy ok, są, stoją otoczone hordami handlarzy i innej rasy naciągaczy :D
P.s. Może w innych miejscach Egiptu jest piękniej ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz