czwartek, 17 grudnia 2015

Po prostu... Sri Lanka w grudniu.



  Sri Lanka to państwo, Cejlon to wyspa. Dwie nazwy które stanowią nierozerwalną całość na tej samej powierzchni.  Pominę szczegóły dotyczące powierzchni, liczby ludności oraz innych informacji, które są ogólnodostępne. Z pewnością pierwsze co uderza obcokrajowca przybywającego na ten ląd ( oprócz wysokiej temperatury i wilgoci ) to zasady ruchu ulicznego... Wydawać by się mogło że prawa zostały tu ustanowione wyłącznie bo tak ktoś kiedyś chciał, z pewnością nie po to by je przestrzegać. Najważniejszym elementem wyposażenia każdego pojazdu jest sprawny klakson i hamulce, natomiast absolutnie zbędnym w mojej opinii są lusterka, chyba że jako element dekoracyjny.  Tuk Tuk to mały skuter w którym mieści się kierowca i dwóch pasażerów, jeździ tego tutaj mnóstwo, ocierając się o przechodniów, siebie nawzajem oraz inne o wiele większe pojazdy, przejażdżka takim wehikułem to nie lada wyzwanie, pierwszych kilka minut żałuje się że się do tego wsiadło bo wypadek to kwestia  nieunikniona w 100% nawet co kilka sekund. W pewnym momencie okazuje się, że świat chyba jednak powstał z chaosu, nikt nikogo nie rozjeżdża, nikt nikogo nawet nie potrąca, dziwnym trafem wszystko porusza się sprawnie i płynnie bez przerwy przerywane sygnałami klaksonów. Gdyby zacząć poruszać się w/g zasad które nam wpojono, z pewnością zaburzyło by się ten „chaos” a to mogło by skutkować właśnie wypadkiem. Kolejny widoczny element, to koloryt otoczenia który jest charakterystyczny dla krajów z tej części świata, uśmiechnięci i życzliwi ludzie, świeże owoce dojrzewające na słońcu, stragany pełne koralików, ubrań oraz wszelkiego innego dobra. Jedynym elementem jaki dał się we znaki mojemu nosowi to targ rybny,  pełen wszelkiego dobra jakie daje ocean, małe i większe rybki oraz ogromne tuńczyki, rozprawiane i sprzedawane tuż przy plaży, upał potęguje ferie zapachów pomieszaną ze spalinami jednej z głównych ulic przebiegających tuż obok.  Co poza tym? Palmy kokosowe tuż przy hotelu, biegające małpki, otaczające zapachy rodem ze sklepu z kadzidełkami, plaża  na wyciągnięcie ręki... nuda ;)
 Opisywane miejsce to Galle, portowe miasto w południowo-zachodniej części wyspy.
Układ rozstrzelony, internet nawala, ale nadal jest.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz