Ciężko jest określić w kilku słowach nowe środowisko,
dlatego też bez zbędnego gadania, w
słuchawkach Dire Straits i Ich koncertowa Alchemy Live.
Startujemy w południowoafrykańskim
Durbanie ( nie mylić z Dubajem ) Statek Safaniyah, tankowiec przewożący
jednorazowo ok 300 tyś ton ropy naftowej. Powoli suniemy przez ocean Indyjski
do portu Sikka w Indiach zachodnich. Po drodze nie za wiele widoków, woda,
chmury, równik i jego spokojne wody oraz
wybrzeża bliskiego wschodu ze sztormami. Tak, bujanie daje się we znaki ale „bujało”
nie raz lepiej na lądzie... ;) Obyło się bez choroby morskiej. Niestety nie
sądziłem, że następny raz ląd zobaczę ponad miesiąc później. Po drodze
widziałem wieloryby, ogromne żółwie morskie i fruwające ryby przed dziobem
statku. W oczekiwaniu na następny statek spędziłem kilka dni na małym kutrze
zacumowanym gdzieś u wejścia do Zatoki Perskiej, leniwy czas i warunki
przypominające saunę przerywamy nocnymi połowami ryb, np drapieżne Barakudy. Bez
wędek, kawałek żyłki z hakiem no i jakaś mniejsza zanęta, przednia zabawa a następnego dnia świeża ryba na stole jak co dzień ;)
Co poza tym? Nowy statek, wreszcie prawdziwy sztorm, niestety nie
osiągnął max, co ciekawe, zero chmur i gorąco, dobrze że jest klimatyzacja bo w
połączeniu z ciągłym bujaniem mogło by nie obyć się bez torsji.
W końcu jest, pierwszy ląd to trzy wysepki gdzieś w pobliżu cieśniny Bab El Mandab, kolejny to już
wybrzeża północnego Egiptu tuż przed wejściem do kanału Sueskiego na Morzu
Czerwonym, port przeładunkowy Ain Sukhna oraz otaczające go wzgórza.
Wszystko można znaleźć w internecie, może nie koniecznie na
statkach ponieważ jest strasznie wolny, cóż, wyłącznie z satelity ( poznałem
już taki w północnej Australii tego roku ;) )
Jedyny wyznacznik pośród bezmiaru oceanu... satelity i
gwiazdy no i lornetka oczywiście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz