Spacerując po mieście, widziałem w dniu dzisiejszym dwa obrazy które wywołały uśmiech... pierwszy to choinka a ja w spodenkach i okularach przeciwsłonecznych przy niej, dziwne uczucie radości zmieszanej ze zdziwieniem, wywołane brakiem kompatybilności sytuacji w oczach europejczyka z północnej jej części :) Druga sytuacja to mknący chodnikiem na deskorolce uśmiechnięty mężczyzna, niby nic dziwnego a jednak widok niesamowity gdyż mężczyzna był nie młodszy niż 55-60lat, niestety zarówno pierwsza jak i druga opisana sytuacja nie została zarejestrowana fizycznie po za moim umysłem, jednak natchnęły mnie by coś opublikować na ten temat.
Jedna wspólna cecha :)
...ludzie jakich mijamy na co dzień, lecz Ci jak większość osób w tym kraju potrafi mijając się na chodniku powiedzieć cześć, w sklepie ku mojemu zaskoczeniu na początku zapytają jak leci dzień, jak się mam.
W/w to: Australijczycy oraz gościnnie autor :)
Dla mnie najbardziej niesamowite z tej podróży obok bajkowych australijskich krajobrazów (zwłaszcza te błękitne góry!) jest spontaniczność i uśmiech ludzi jakie Krzysiek wywołał i uchwycił na swoich zdjęciach. Z czymś takim to trzeba się chyba urodzić - spotkaliśmy się przedwczoraj na lotnisku we Frankfurcie i wystarczyło kilka minut abym poczuł jakbyśmy się znali od lat :) Poza tym pasją, radością życia i pozytywną energią zarażał tak że po chwili poczułem się jakbym sam też był w tych wszystkich miejscach, a gadać o nich to byśmy mogli w nieskończoność ;)
OdpowiedzUsuńKrzysiek, dzięki jeszcze raz za bardzo fajne spotkanie i wspólny lot do Warszawy, i niecierpliwie czekam na kolejne zdjęcia i opisy na Twoim blogu :)
Marcin (ten który z Beatą leciał z Mediolanu ;)
Marcin!!! jeśli to przeczytasz to proszę napisz na mój prywatny adres maila! wilk193@wp.pl :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń